|
Kroniki Asgun "Bycie wychędożonym przez drapacza, nie może być przyjemne, no chyba, że dla ekstremalnych masochistów. " Til
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Noruj
Quadfour
Dołączył: 17 Lut 2015
Posty: 590
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6 Skąd: Opolskie
|
Wysłany: Nie 13:17, 17 Kwi 2016 Temat postu: Lawrence [Trish, Veth, Caan, Til] |
|
|
Jest dzień 120, roku 139.
Przywitajcie zimę. Oznacza to, że niedługo rok dobiegnie końca, a każdemu z was stuknie rok doświadczenia więcej. Mimo, że w Asgun przez większość roku jest nadzwyczaj ciepło, to zawsze przychodzi taki okres, podczas którego mieszkańcy tej krainy są zmuszeni, żeby wyjąć z szaf kożuchy i ciepłe czapki. Od turnieju minęło prawie 3 tygodnie - emocjonujące walki między uczestnikami zaczynają być częścią odległych wspomnień. Ludzie zaprzątają sobie głowę innym problemem. Świętem Estasa. Mawia się, że to najważniejsze święto w Asgun - organizowane ku czci Boga Estasa. Przynajmniej w teorii, bo w praktyce służy bardziej odpoczynkowi, zabawie i spotkaniom rodzinnym. Okazało się, że jest jeszcze jeden powód do świętowania. Erebosowi urodził się potomek - córka. Ludzie byli w szoku, ponieważ była to pierwsza kobieta w linii Erebosów. Nazwali ją Ravia. Wygląda na to, że w przyszłości Władcą Asgun zostanie kobieta. W tym roku święto wydaje się mieć ponurą atmosferę. Nie tylko przez trwającą wojnę, ale przez to, że miasta wciąż są zamknięte, a więc ludzie nie mogli wracać do swoich domów. Przynajmniej niektórzy.
Miasto Gednir wyglądało ślicznie. Całe pokryte białym puchem, wszędzie magiczne światełka, różnorodne stoiska, jakieś stragany - jest na czym oka zawiesić. Vethowi udało się wymigać od organizowania pokazu broni paladynów - wcisnęli to zadanie jakiemuś młodziakowi. Dlatego obecnie siedział z Caanem w gospodzie "U Lucy" i razem popijali grzane wino. Caan też miał wolne, dobrze się spisał w ostatnich dniach, więc podobnie jak jego kompan, mógł się w końcu odprężyć. Wino się w końcu wyczerpało, a wy byliście rozgrzani jak nigdy. Pora wychodzić.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany: Nie 13:34, 17 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Dla pewności ostatni raz przechylam kielich, żadna kropelka nie może się zmarnować. Zaraz, czy ja już tego nie robiłem?
Wstaję, nieznacznie odpychając stół. Nie lubię zimy i tego chłodu, ale wychyliliśmy wystarczająco dużo, by się przed nimi obronić, nie? Staram się klepnąć Caana po ramieniu, po czym odważnie kieruję się w stronę wyjścia.
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Nie 13:34, 17 Kwi 2016, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Nie 21:39, 17 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Ah... Zima. Choć zdecydowanie wolę cieplejsze dni, to do tej pory roku mam sentyment...
Wszak przypomina mi o dniu mego przyjścia na świat. Jednak strasznie nie znoszę targania na sobie kożuchów i milionów szat tylko po to by zachować nieodrętwiałe z zimna ciało.
Chociaż z chęcią zostałbym tu na dłużej, pił kolejne trunki i rozkoszował się smakiem tytoniu, wstaję za kompanem:
-Co teraz, przyjacielu?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pon 0:10, 18 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Rozglądam się na boki, czuję nadchodzące mdłości.
- Nhn. Nie wiem, Caan. Chyba muszę odetchnąć.
Staram się uśmiechnąć. Caan to dobry kompan, nawet za dobry, ale nie wygląda na to, by choćby i morze alkoholu miało mi pomóc. Humor szybko gdzieś ulatuje, zachowując pozory staram się wypełznąć z knajpy. Wcześniejsze koszmary, te całe głosy w głowie, nudne monologi, to przy tym pestka.
Ciekawe gdzie podziewa się Rinet, Til i cała reszta.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pon 0:50, 18 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
-W sumie, także wyjdę się przewietrzyć. Świeżego powietrza nigdy za wiele.
A zwłaszcza, kiedy przesiedziało się jakiś czas w dusznej knajpie, spożywając to i owo.
Wolnym krokiem ruszam za Vethem, przy okazji rozglądając się nieskromnie po sali.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Noruj
Quadfour
Dołączył: 17 Lut 2015
Posty: 590
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/6 Skąd: Opolskie
|
Wysłany: Pon 13:59, 18 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Wychodzicie na zewnątrz i mimo, że wypiliście pokaźną ilość wina, to mroźne powietrze robi swoje. Wzdrygacie się lekko i rozglądacie. Zauważacie te wszystkie świecące stragany, tłum roześmianych ludzi, z jednej stron jakieś wybuchy, z drugiej trzaski. Święto Estasa w całej krasie.
W tym samym czasie, w zachodniej części miasta, Trish i Til sprzedawali jedną z ostatnich sztuk magicznego płomyka. Małej szklanej kuleczki, w której zamknięta była iluzja płomienia. Kuleczka była nawet ciepła, więc ludzie kupowali je i ogrzewali się podczas dalszego zwiedzania. Zakon ładnie was urządził i nakazał, aby dopilnować tego straganu. Siedzicie tu od rana. Widzicie kolejnego mężczyznę, który podchodzi do waszego stoiska.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pon 14:56, 18 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Kiedy jakiś czas temu zastanawiałam się, jaką robotę znajdzie dla nas Zakon, to nawet przez myśl mi nie przemknęło, że są zdolni tak nas załatwić. Cały dzień stania na mrozie i sprzedawania magicznych pierdółek?! Jakby nie mogli zagonić do tego cholernie odpowiedzialnego zadania jakichś nowicjuszy?! Gdyby nie to, że od wszechobecnego chłodu skostniałam nie tylko fizycznie, ale i emocjonalnie, to za chwilę najpewniej eksplodowałabym z wściekłości.
- Til, mógłbyś tu przez moment postać sam? Muszę skoczyć do Lucy po odrobinę grzanego wina, bo zaraz zamienię się w sopel lodu.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pon 15:31, 18 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Im dłużej przebywam w tym Zakonie Magii, tym częściej myślę o tym, że pracują w nim głównie półgłówki.
Bo jaka organizacja robi coś takiego swoim członkom? Wcześniej uważałem, że zakon jest wzorem dobrego stowarzyszenia.
Widocznie się myliłem. Być może ta Gildia Poszukiwaczy nie jest taka zła?
Eh... No dobra, muszę się uspokoić, bo już myśle o głupotach. Podobno żadna praca nie hańbi człowieka:
- Dobra, tylko się pośpiesz, bo ja również zamarzam.
Powiedziałem lekko się trzęsąc z zimna, jednocześnie próbując ogrzać zimne już dłonie.
Czasami, gdy nie miałem pieniędzy na jakiś przedmiot, a bardzo go pożądałem, to pomagałem ojcu sprzedawać asortyment kuźni.
Podkowy, sztylety, zbroje, wszystko co z metalu po chwili wylądowywało na targu.
Razem z moim tatą dzieliliśmy się obowiązkami. Ja liczyłem pieniądze i robiłem inne mniejsze rzeczy, a on te trudniejsze.
Za każdy dzień pomocy dostawałem niedużo pieniędzy, ale wtedy dla mnie to była niezła fortuna.
Powracając z pracy zawsze myślałem tylko o jednym. Pójdź spać, obudź się, zjedz coś i znowu idź do pomocy.
Gdy już potrafiłem uzbierać na przedmiot mojego pożądania to z reguły umiałem całe pieniądze wydać nie na ów rzecz, tylko na słodycze.
Cóż ja poradzę, że uwielbiam je prawie tak samo jak nalewke z wiśni?
Miejmy nadzieję, że te kulki z iluzjami w środku szybko się sprzedadzą, a czarodziejka wróci prędko.
Po chwili spojrzałem na waszmościa, który przyszedł do naszego stoiska.
Zaczekam na jego reakcję, być może tylko się przygląda naszemu asortymentowi i zaraz sobie pójdzie. Miejmy nadzieję, że nie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pon 16:39, 18 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Ignoruję mężczyznę zainteresowanego naszym straganem i już biegnąc w stronę karczmy, rzucam do Tila:
- Nic się nie martw, za chwilę będę z powrotem. Dla ciebie też coś przyniosę.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pon 17:28, 18 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Kończę rzygać za rogiem karczmy. O tak, o wiele lepiej.
- Słuchaj Caan, mam pomysł. Może po prostu przejdziemy się do Zakonu i Gildii podpytać gdzie urzęduje reszta? Od kilku dni nie mogę złapać Rineta, a i z Tilem mam pewien rachunek do wyrównania. Trzebaby przejść tylko przez te targowisko, a nuż natkniemy się na coś więcej niż te tandetne fajerwerki?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pon 17:46, 18 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Jak miło. Mam nadzieję, że będzie to coś dobrego. Może... nalewka z wiśni? Również rozgrzewa, a jaką przyjemność daje picie jej.
Przetarłem rękawem nos, próbując zniwelować nadchodzące kichnięcie, po chwili powracam do obserwowania potencjalnego klienta.
,, No, kupisz pan coś, czy waszmość będzie tu tak stał jak posąg. " - Chciałem powiedzieć, aby mu "dopomóc", ale w ostatniej chwili się powstrzymałem.
Stwierdziłem, że lepiej jeszcze chwilę poczekać, może się sam zdecyduje.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pon 18:00, 18 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Patrząc wzdłuż i wszerz po ulicach mogę tylko domyślać się że:
-Pewnie przydzielono im jakieś nadzwyczajne zadania. Ot dlaczego ich nie widujesz. No... Albo na przykład, tak jak my, siedzą gdzieś i popijają w przytulnej atmosferze mocniejsze trunki by rozluźnić głowy od natłoku myśli.
W sumie także od jakiegoś czasu nie widziałem się z nikim mi znajomym, po za Vethem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pon 18:03, 18 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
- Siedzieliby czasem u Lucy, gdyby mieli wolne. Może odkurzają księgi albo wyłapują szczury w piwnicach Gildii? Albo może, hehe, lepiej, zarządzają jednym z tych straganów na rynku? Idziemy sprawdzić?
Mrużę oczy, chyba ktoś się zbliża.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pon 18:14, 18 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
-To chyba raczej nie robota dla kogoś takiego jak nasi znajomi... Hah! Ależ bym się uśmiał gdybyś miał rację. - Odpowiadam z uśmiechem, odwracając się do Vetha, po czym zauważam iż paladyn za kimś wypatruje. Od razu zmieniam obiekt zainteresowań.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pon 21:47, 18 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Podążam do Lucy krokiem tak szybkim, że sama nie jestem pewna, czy idę, czy biegnę. Jestem już całkiem blisko, gdy przez zaczynające łzawić od mrozu i wiatru oczy dostrzegam zdecydowanie znajomy kształt. Sylwetka niedźwiedzia, zwieńczona szopą czarnych włosów... Tak, to musi być Caan. Stoi z kimś jeszcze i ten ktoś też wygląda znajomo. Prawie jak Veth, ale jakoś zmieniony. Chwilkę się zastanawiam, w czym rzecz, ale zaraz moje myśli wracają na właściwe tory. Chrzanić to, trzeba jak najszybciej wejść do Lucy, zrobić małe zakupy i wracać z powrotem do Tila, zanim biedak zamarznie na posterunku.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Śro 15:32, 20 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Spostrzegam śpieszącą w naszym kierunku Trish.
Szturcham lekko Vetha - O wilku mowa...
Macham na znak przywitania do magiczki.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Śro 20:02, 20 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Dostrzegam i odwzajemniam gest Caana. Niestety, czynię to chyba nazbyt energicznie, bo nagle czuję, jak grunt usuwa mi się spod nóg i nim zdołam choćby krzyknąć, leżę na ziemi jak długa. Taa, jak ja kocham zimę. I oblodzone chodniki.
- Niech to szlag - mamroczę pod nosem, próbując się pozbierać. - Jeszcze tylko brakuje, żebym sobie coś połamała.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Śro 20:09, 20 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Otwieram szeroko zmrużone oczy. To ja to zrobiłem? Nie, chyba nieeeee... Patrzę na Caana z zaskoczoną miną, nie miałem z tym nic wspólnego, przyrzekam!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Śro 20:27, 20 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
Widząc niezdarną kobiecinę aż zbiera mnie na śmiech. Ale wiem że Trish nigdy by mi tego nie wybaczyła, a kolejną leżącą osobą byłbym pewnie ja.
Podbiegam ostrożnym krokiem do Trish, z zamiarem ewentualnej pomocy w złapaniu równowagi.
- Nie ma co się śpieszyć, jeszcze nie wszystko wykupione... - Rzucam półżartem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Śro 21:15, 20 Kwi 2016 Temat postu: |
|
|
O, nadchodzi pomoc. Z obawy, że za jej sprawą mogę doznać kolejnych uszkodzeń, podnoszę się najszybciej, jak tylko mogę.
- Taa, mój nos mówi, że nawet jeśli nie wszystko, to na pewno znaczna większość. Śmierdzisz jak gorzelnia, Caan. - Otrzepuję się ze śniegu. - A teraz wybacz, trochę się śpieszę.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|